Piotr Żułnowski: Gdy mowa o góralach, często mamy przed oczami Podhale i bacę z muszelkami przy kapeluszu. Z których gór jesteście? Gdzie zaczęło się Psio Crew?
Maciej „Kamerski” Szymonowicz:
Niestety niemal zawsze pojawia się właśnie taki tok myślenia. Większość społeczeństwa nie zgłębia pod kątem etnograficznym góralszczyzny, więc obraz górala przyporządkowuje się do najbardziej popularnego regionu górskiego w Polsce, czyli Podhala. Na południu Polski jest sporo regionów i grup góralskich, więc warto docenić to bogactwo. My reprezentujemy Beskidy, w większości rodzinnie związani jesteśmy z Beskidem Małym, ale Psio Crew w swojej twórczości inspiruje się dziedzictwem muzycznym Górali Żywieckich, Górali Śląskich, także Górali Podhalańskich. Muzycy Psio Crew to osoby, które w większości urodziły się już w mieście, natomiast wychowały się na zespołach regionalnych, kapelach góralskich i w ten sposób odkrywały swoje góralskie korzenie.
Spotkaliśmy się w Bielsku-Białej, mieście, które jest granicą Małopolski i Śląska Cieszyńskiego, leży pomiędzy Beskidem Małym i Beskidem Śląskim, a jakby przejechać wzdłuż nich przez Bramę Wilkowicką, to wjeżdża się w Beskid Żywiecki. Najprościej jest określić to miejsce trójkątem trzech Beskidów, trzeba natomiast wyraźnie zaznaczyć, że Beskid Żywiecki i Beskid Mały zamieszkują Górale Żywieccy, którzy posługują się inną gwarą niż mieszkańcy Beskidu Śląskiego w większości zamieszkałego przez Górali Śląskich. Na granicy styku kultur nie zawsze wszystko jest tak encyklopedycznie oczywiste, w tym przypadku ta graniczna wschodnia część Beskidu Śląskiego od strony wsi Meszna, Szczyrk, Lipowa to region, gdzie funkcjonuje gwara i kultura Górali Żywieckich. Zespół Psio Crew powstał właśnie w takim miejscu i realiach, gdzie miasto łączy dwa Beskidy.
fot. Ewa Wolf
Myślę, że określenie beskidzka muzyczna mieszanka lub fuzja jak najbardziej definiuje nasze działania, to nasza prawda. Ja wraz żoną Katką, wokalistką Psio Crew – Katką i perkusistą Mikołajem Stachurą rodzinnie związani jesteśmy z Beskidem Małym, Krzychu Pyter, który jest sekundzistą, pochodzi ze Śląska Cieszyńskiego, Hanka Dobija – prymistka, ze Straconki, ale jej mama i dziadkowie z pochodzą z Orawki. Wszyscy nasi przodkowie przybyli w okolice Białej i Bielska „za chlebem”, a my w tym mieście spotkaliśmy się w zespole regionalnym Holajnicy i w kapeli Śtyry. W Psio Crew staramy się zachowywać gwarę przyporządkowaną do konkretnego regionu, jeżeli gramy pieśń Górali Żywieckich – mazurzymy, a w pieśniach Górali Śląskich odtwarzamy charakterystyczne dla tej gwary ciakanie. Od początku działalności przywiązywaliśmy uwagę do tego, by w warstwie gwarowej zachować prawdę etnograficzną regionów, wyniknęło to zupełnie naturalnie, z szacunku dla członków zespołu, którzy, jak wspomniałem, pochodzą z różnych miejsc. Myślę, że to bardzo ważne, by zwracać uwagę na gwarowe i kulturowe niuanse. Szczególnie odkąd kultura Górali Żywieckich została administracyjnie przyporządkowana do województwa śląskiego, a jej małopolskie dziedzictwo w publicznym dyskursie bardzo często jest pomijane lub wręcz błędnie przypisywane do Śląska.
W kompozycjach Psio Crew więcej swobody i eklektyzmu zostawiliśmy właśnie warstwie muzycznej. Inspirujemy się muzyką wszystkich wspomnianych wcześniej grup góralskich, przetwarzamy ją, preparujemy ze współczesnymi elektronicznymi brzmieniami, czerpiemy ze źródeł, ale tworzymy nową jakość, by była atrakcyjna także dla współczesnego odbiorcy.
Czy w waszych domach słychać było gwarę? Funkcjonowała na co dzień czy kultywowano ją raczej przy okazji świąt lub uroczystości?
Urodziłem się już w mieście, w Bielsku-Białej, dokładnie po stronie małopolskiej w Białej. Moi pradziadowie pochodzili z Międzybrodzia, a tam dotarli z Ujsół. U mnie w domu już się nie mówiło gwarą, pamiętam, że dziadkowie mówili inaczej, ale byłem wtedy małym chłopakiem, więc nie zwracałem na to uwagi. Świadomie z gwarą zetknąłem się w zespole regionalnym, kiedy miałem dziewięć lat. Wtedy właśnie poznałem gwarę, pieśni, melodie i tańce beskidzkie, wtedy zacząłem zastanawiać się głębiej nad tym, jaką gwarą „godali” moi przodkowie, skąd pochodzili oraz gdzie w tej całej układance jest moje miejsce. Tak naprawdę dzięki uczestnictwu w zespole oraz kapeli góralskiej powolutku, z roku na rok, z dekady na dekadę, świadomie z coraz większym zainteresowaniem zgłębiałem wiedzę o beskidzkiej kulturze góralskiej, spotykałem ludzi z podobnymi zainteresowaniami, muzykowaliśmy, dyskutowaliśmy, a ja dzięki pasji docierałem do rodzinnych korzeni.
Wszystkie zebrane przez nas doświadczenia obecnie dają podstawę do odtwarzania, kultywowania dawnych lokalnych tradycji i obrzędów z nimi związanych. Współorganizujemy więc wraz z przyjaciółmi cykliczne wydarzenia: Magurcański Świynto, Góralska Pasterka w Straconce, Odpust Pasterski w Wilkowicach pod Magurką. Są to wydarzenia, które promują kulturę góralską.
fot. Andriej Szypiłow
Wasz zespół ma 22 lata. Kiedy zaczynaliście, folk czy to, co związane z tradycją regionalną, ludową, było passe, odsunięte gdzieś na boczny tor. Skąd pomysł, żeby połączyć te tradycje z elektroniką i innymi stylami muzycznymi, a gwarę uwspółcześnić?
Zaczęło się w Bielsku-Białej, niedługo po tak zwanej rewolucji kultury hip-hop, która mocno zakorzeniła się w polskich miastach i na osiedlach. Lata dziewięćdziesiąte przyniosły muzyczne szaleństwo: rap, drum’n’bass, jungle, dub (gatunki elektronicznej muzyki tanecznej, klubowej), to były zjawiska, które bardzo mnie zainspirowały. Tego się słuchało, to się tańczyło w undergroundowych klubach w Bielsku-Białej. Równocześnie tańczyłem i śpiewałem w zespole góralskim, zaczynałem grać na kontrabasie w kapeli. Dla mnie to połączenie stylów wyniknęło więc bardzo naturalnie, tak naprawdę było nieuniknione, po prostu splotły się u mnie dwie najbliższe memu sercu kultury: beskidzka i hip-hopowa. Każdy z członków zespołu na przestrzeni tych dwóch dekad wniósł do Psio Crew swój świat muzyczny: Gooral szeroko pojęte elektro, Katka i Dawid Broszczakowski klimaty jazzowe, ja rap, Yoyo mocne gitarowe brzmienia, Zonq – dubstep, a kapela w składzie: Piotr Kuziemka Ryszard Cieślar, Karolina Żur, Hanka Dobija i Krzychu Pyter muzykę góralską. W ten sposób objawił się eklektyzm muzyczny Psio Crew.
Nie pasowało nam wrzucanie nas do szufladki z napisem folk, to właśnie on był dla nas wtedy passe, przestarzały, nie folklor. Być może dlatego, że uważaliśmy ten termin za zbyt ciasny dla naszej eklektycznej, mocno zróżnicowanej stylistycznie twórczości. Poza tym istnieje w środowisku muzycznym definicja, którą nam przekazał ojciec chrzestny nowej muzyki ludowej, nasz długoletni manager Maciej Szajkowski z Kapeli ze Wsi Warszawa. Definicja mówi, że folk to skrót od Fatalnie Odegrany Ludowy Kawałek i to był gwóźdź do folkowej trumny. Dlatego też mówiliśmy o sobie Elektro Ziomalska Kapela Góralska Psio Crew.
Pomysł na ten muzyczny projekt pojawił się w trakcie naszego spotkania z Mateuszem Górnym. Z perspektywy czasu uważam, że było to niecodzienne spotkanie, pełne symbolicznej wymowy. Z kapelą Śtyry przeprowadzaliśmy przez góry publiczność do schroniska na Szyndzielni, gdzie odbywał się koncert finałowy Zadymki Jazzowej. Była zimowa noc, paliły się pochodnie, kapela przygrywała w drodze i tam na szczycie góry w schronisku spotkaliśmy Mateusza. Podczas rozmowy pojawił się pomysł, by połączyć siły muzyczne.
Na pierwszych próbach spotykaliśmy się tylko we dwoje z Gooralem, następnie dołączyła Katka. W 2003 roku zagraliśmy pierwszy koncert jako trio. Muzyka bazowała wtedy na samplach muzyki góralskiej (użycie fragmentu nagrania muzycznego, zwanego samplem, jako elementu nowo tworzonego utworu), ale szybko doszliśmy do wniosku, że warto zaprosić do współpracy kapelę góralską, która zagra na żywo. Tak się stało, zarejestrowaliśmy w studiu partie zagrane przez kapelę. Gooral wyprodukował płytę „Szumi Jawor Soundsystem”, która ukazała się w 2007 roku.
Warto jeszcze nakreślić ówczesne realia muzyczne, bo podobnych fuzji nie było za wiele. Grała już Golec uOrkiestra, w 2005 roku pojawił się Zakopower, no i nasza ulubiona fuzja Twinkle Brothers i Trebunie Tutki. Początki były ciekawe, czasem niełatwe, szczególnie gdy graliśmy lokalnie, młodzi byli zdziwieni, a starsi nie do końca chyba rozumieli naszą muzykę, być może była dla nich zbyt obrazoburcza?
Czy byliście odsądzani od czci i wiary, że ośmieliliście ruszyć się tradycyjną muzykę?
Nigdy nie spotkaliśmy się z bezpośrednią krytyką, ale lokalnie zdarzało się, że byliśmy odbierani jako „muzyczne dziwoki”, patrzono na nas z przekąsem, niezrozumieniem. Myślę, że beskidzka starszyzna mogła w głębi duszy posądzać nas o muzyczną profanację.
Nie dziwi mnie to, na owe czasy, 22 lata temu, taka fuzja muzyczna była faktycznie czymś zupełnie nowym i obcym. Realia te komentuje wers z naszego utworu „Nie wiecie”: „Nie wiecie wy, nie wiecie, co tutaj się dzieje”.
Pamiętajmy, że były to czasy, kiedy nie było muzycznych platform streamingowych, internet jeszczeraczkował, a na wsiach nie było go w ogóle. Massmedia były zamknięte na taką muzykę. Nowoczesna wiejska muzyka rozrywkowa objawiała się pod postacią weselnych zespołów góralo-polo. Więc wyobraźmy sobie Elekro Ziomalską Kapelę Góralską Psio Crew, która w tamtych czasach zapowiada na wiejskim koncercie: „Nasi uostomili, zagromy teros utwór drum’n’bassowy «Hajduk»”.
Czyli lepszy odbiór mieliście na samym początku poza waszym regionem?
Raczej tak, chyba że na lokalny koncert przyszli sami znajomi (śmiech). A tak na poważnie, na koncertach w większych miastach w Polsce i za granicą zbieraliśmy pochlebne recenzje, a nasza muzyka postrzegana była jako nowatorskie połączenie dwóch odległych światów muzycznych. Nie chcę tu dyskryminować wsi, miasta były wtedy już gotowe nasz muzyczny mariaż, ponieważ podobna muzyka istniała w tak zwanym muzycznym podziemiu.
Dzisiaj jest z tym lepiej? Czy ludzie się już przyzwyczaili?
Dzisiaj mamy wielkie muzyczne odrodzenie etno-folk popu, folk rapu, folk metalu itd. Jest mnóstwo projektów, które łączą góralską muzykę z nowymi brzmieniami i dla nikogo nie jest to już dziwne, nienaturalne. Ostatnio zostaliśmy zaproszeni z Katką i Dawidem do współpracy z Orkiestrą i Chórem Ludowym Górskiego Uniwersytetu Ludowego, nagraliśmy dwa utwory jako goście. Góralski rap i orkiestra ludowa, wszystko zanurzone w elektronicznych brzmieniach – takie rzeczy dzieją teraz bardzo często, jest wręcz na to moda.
Czy Wasza twórczość jest pielęgnowaniem tradycji, czy też tworzycie „nową tradycję”?
My to chyba zmieniliśmy bieg tradycji (śmiech).
Z pewnością nie traktujemy twórczości Psio Crew jako tradycyjnej, inspirujemy się bogactwem form muzyki ludowej, zachwycamy się żywą beskidzką mową, gwarą. Wprowadzamy te elementy do świata współczesnego, w realia, w których te elementy tradycyjnej kultury góralskiej nigdy naturalnie nie występowały. To nas fascynuje – ta nowa jakość, ta interpretacja nas satysfakcjonuje i napędza do tworzenia. Muzyka i śpiew w kulturze ludowej były w dużej mierze przypisane zabawie, były odskocznią od codziennych obowiązków, tak jest też w naszym przypadku, cieszymy się i bawimy muzyką, słowem. A czy jest to pielęgnowanie tradycji? Być może w dalekiej przyszłości jakiś etnomuzykolog stwierdzi, że była to swoista forma pielęgnowania tradycji.
Gdy zaczynaliśmy, to melodie, pieśni, przyśpiewki, teksty ludowe i tradycyjne, które poznaliśmy w zespole regionalnym i w trakcie muzykowania z kapelami góralskimi, nagrywaliśmy do gotowych aranżacji, naszkicowanych przez Goorala, lub Dawida Broszczakowskiego, i uwspółcześnialiśmy je. Z czasem zaczęliśmy pisać swoje teksty gwarowe i w taki sposób tworzyła się zupełnie nowa jakość, coś, co można by nazwać współczesnym utworem ludowym.
W repertuarze Psio Crew są utwory ludowe, w których zachowane są oryginalne warstwy muzyczna i tekstowa, a są też takie, do których, ja lub Katka napisaliśmy autorskie teksty, takie jak nagrane z Orkiestrą Ludową „Zbój” oraz „Gajdosek”. Ten ostatni utwór ma szczególne walory edukacyjne – to rap z tekstem o gajdach, archaicznym instrumencie góralskim. Mam syna nastolatka i wiem, że osoby w tym wieku z własnej woli nie sięgną po książkę o dawnych instrumentach ludowych, natomiast chętniej posłuchają rapu. Pod tym kątem to jest to tworzenie „nowej tradycji”, a jeśli weźmiemy pod uwagę walor edukacyjny, to może jest to w pewnym sensie także pielęgnowanie tradycji.
Teksty gwarowe zarymowane, uwspółcześnione można usłyszeć w utworze „Hot 16 Challange” zarejestrowanym w tym trudnym również dla muzyków czasie.
Mówisz o pandemii?
Tak, o niefortunnym czasie lockdownu, covidu. Rapowy numer komentujący tamte wydarzenia zatytułowaliśmy „Janicek vs. Wu Han Clan”. W tym utworze rymuję po góralsku mój autorski tekst zapisany w gwarze Górali Żywieckich. Bardzo lubię takie eksperymenty, publika zawsze żywiołowo reaguje na takie nieoczywiste zestawienie.
fot. Andriej Szypiłow
A przedział wiekowy do którego trafiacie to są dalej młodzi ludzie czy to już uległo zmianie?
Jeżeli ktoś śpiewa nasze teksty pod sceną z płyty wydanej w 2007 roku, to już samo przez się mówi, że to jest starsze audytorium. Jest to publika, która pamięta nas z tamtych czasów i przychodzi z sentymentem na koncerty. Jest oczywiście też grupa młodych ludzi, są i starsi ludzie, ciężko określić, myślę, że jest to towarzystwo ponad podziałami wiekowymi, bo każdy znajdzie coś dla siebie, jedni tradycję, drudzy nowoczesność.
Czy wasza muzyka zainspirowała na przykład kogoś do stworzenia czegoś nie tylko muzycznego, ale czegoś związanego po prostu z językiem?
Kilka osób zwróciło się do nas z prośbą o udzielenie wywiadu na potrzeby prac magisterskich, więc taki nasz wkład dla nauki. Co do inspiracji to ciężko powiedzieć, myślę że jako jeden z pierwszysch zespołów tworzących taką fuzję muzyczną w Polsce inspirowaliśmy scenę muzyczną i utorowaliśmy drogę dając pewność młodszym zespołom, że można. W kwestii rymowania gwary, jest kilku raperów i u nas i na podhalu, którzy rymują po góralsku. Mi nie wszystkie te propozycje przypadają do gustu, ciężko mi też stwierdzić, kto od kogo się inspirował. Najbardziej istotne jest to, że owo zjawisko w zunifikowanym świecie, w dobie globalizacji, ma miejsce, że młodzi ludzie sięgają do archaicznego języka swoich przodków i nie tylko chcą mówić gwarą ale używają jej do celów artystycznych. Tworzą wartość, “nowej tradycji” dbają w ten sposób o żywotność języka, promują gwarę, podkreślają swoją tożsamość.
Czy ze strony etnografów czy środowiska językowego mieliście nieprzyjemności, że ktoś zarzucał wam na przykład nieścisłości związane z językiem gór?
Nieprzyjemności nie, raz skontaktowała się ze mną znajoma z grupy “Ino po nasymu” i zastanawialiśmy się nad poprawnością jednego słowa w tekście piosenki, finalnie poprawiliśmy je. Wspominałem, że my uczyliśmy się gwary na nowo, więc takie sugestie są dla mnie cenną uwagą.
Jeździcie już na różnego rodzaju festiwale, nie tylko w Polsce. Jak Wasza muzyka jest odbierana poza regionem przez ludzi, którzy nie mieli styczności z gwarą?
Publiczność zagraniczna z zainteresowaniem reaguje na charakterystyczny wysoki śpiew góralski, który w połączeniu z gwarą zapewne dla osób spoza Polski w sobie coś egzotycznego. Muzyka znowu ma tę przewagę, że już sama w sobie jest uniwersalnym językiem. Dzięki niej udało nam się nawiązać międzynarodowe współpracę muzyczne, W Gruzji na festiwalach One Caucasus i Art Zona, powstały dwa utwory Marula i Sissa. Wybrzmiewają one nawet trzema językami i gwarami, góralską ( Psio Crew), gruzińską (Chveneburebi, Gordela) i senegalskim (Mamadou Diouf).
fot. Andriej Szypiłow
Jak z twojej perspektywy wygląda obecnie zainteresowanie folklorem, gwarą, tradycjami? Możemy mówić o przeżywaniu pewnego renesansu czy raczej stopniowo to zjawisko zanika?
Folklor przeżywa ogromny renesans, trwa moda na powrót do korzeni, nie tylko w muzyce rozrywkowej, o której rozmawialiśmy. Jest sporo muzykujących młodych kapel góralskich, osób budujących archaiczne instrumenty, zajmujących się ziołami. Na Żywiecczyźnie odbywają się cyklicznie konkursy gwary. Ten wywiad nagrywamy w osadzie pasterskiej Sopki Stopki w Cięcinie, gdzie wypasa się 500 owiec, robi sery, to żywy skansen architektury góralskiej, miejsce, które od kilku lat promuje bardzo mocno tradycje Górali Żywieckich, w tym między innymi gwarę i muzykę. Prowadzę tu prelekcje o kulturze pasterskiej i spotkania zatytułowane „Wołanie Starego Świata”, tu znajduje się także pracownia plastyczna, w której prowadzimy warsztaty EtnoGraff dla młodzieży i seniorów, a w przestrzeni wiejskiej tworzymy Szlak Beskidzkich Murali. Działa także wspomniana już przeze mnie grupa Ino po Nasymu, która zgłębia i popularyzuje gwarę Górali Żywieckich. Myślę, że jest czas wielkiego zainteresowania ludowymi tradycjami i kultywowania ich.
O zespole
Psio Crew (wym. psio krew) to zespół, który od ponad 20 lat łączy beskidzką tradycję z nowoczesną elektroniką, beatem, dubem i hip-hopem. Ich muzyka to zjawisko uboczne występujące w specyficznym mikroklimacie Bielska-Białej – miejscu, gdzie zbiegają się trzy Beskidy, trzy gwary i wiele pomysłów.
Nazwa zespołu pochodzi od lokalnego przekleństwa – „psio krew!” – będącego gwałtowną reakcją emocjonalną na bodźce z zewnątrz. I taka właśnie jest ich muzyka: intensywna, poruszająca, nieprzyzwoicie zróżnicowana stylistycznie. W ich utworach tradycyjne góralskie melodie, archaiczne instrumenty i śpiew w gwarze spotykają się z samplerem, beatboxem, syntezatorami i tanecznym groovem. Psio Crew nie rekonstruuje folkloru – tworzy własną, nowoczesną wersję tradycji.
Zespół zadebiutował w 2007 roku albumem „Szumi Jawor Soundsystem”, który do dziś uchodzi za jedną z najodważniejszych płyt łączących muzykę ludową z elektroniką. Ich występy wywoływały poruszenie m.in. na festiwalach Sziget, Fusion, Open’er, TFF Rudolstadt, Colours of Ostrava czy Jerusalem Art&Craft Fair. Psio Crew byli laureatami Machinera za debiut, zdobywcami nagród „Nowej Tradycji”, nominowanymi do Fryderyków. Grali w klubach jazzowych, na festiwalach folkowych i w klubach techno. Bo ich muzyka nie zna granic.
Skład zespołu: